Wednesday, January 11, 2006

Brrrr. Jestesmy na rowniku


Nastepnego dnia wybieramy sie na rownik. Kolo Quito znajduje sie Srodek Swiata. Coz. Na rownik zakladamy: dlugie spodnie, cieple buty, polary, i moze bledem bylo nie wziecie jeszcze kurtek ;). W Ekwadorze jest naprawde zimno. To dlatego ze jest on polozony tak wysoko, poza tym jet tutaj teraz zima - pora deszczowa, w przeciwienstwie do Ameryki Centalnej, gdzie wlasnie zaczelo sie lato. W maszym domu nie ma ogrzewania, codziennie rano zaczynamy wiec od sprintu spod koldry po goraca wode.
Dochodzimy do linii rownika i robimy sobie standardowe zdjecie, z kazda noga na innej polkoli. Duzo ciekawsze jest to co wydarzylo sie pozniej.Jakis facet oglasza przez megafon ze zaraz rusza godzinny tour na wulkan, w ktorego kraterze zyja ludzie. Szybko decydujemy sie wziac w nim udzial. I rzeczywiscie bylo warto! Po kilkunastominutowej wspinaczce widzisz olbrzymi krater, czesciowo przysloniety chmurami na ktorego dnie znajduje sie male miasteczko. Ludzie zyja tam, maja swoje uprawy, zazwyczaj w weekendy wychodza na zewnatrz. Naprawde ciekawe.
Wracamy do Quito z zamiarem zwiedzenia reszty centrum. Niestety lapie nas deszczi wracamy do domu. Violetta nie jest nami specjalnie zainteresowana, spedzamy za to czas z jej matka i siostra. Chca nas zabrac do kasyna. Niestety nie udaje nam sie tam wejsc. Goryl zatrzymuje na bramce Marcina bo ma krotkie spodenki :). Panie udaja sie grac na automatach, my blakamy sie troche po dzielnicy barow.

No comments: