Wednesday, January 11, 2006

Quito z lotu ptaka i Ekwador z punktu widzenia Marii Violetty


Ostatni dzien w Quito. Dzien... Wlasciwie pare godzim, bo popoludniu mamy juz jechac do Riobamba. Czeka tam juz na nas brat matki Violetty :). Chcemy jeszcze wjechac na wzgorze, z ktorego mozna zobaczyc cale miasto. Niedawno wybudowano specjana kolejke linowa, zeby kazdy mogl ujrzec Quito z lotu ptaka. Wokol kolejki urzadzono maly park rozrywki, mnostwo jakis barkow, no generalnie jest to super turystyczne, w stylu amerykanskim. Placimy 4 dolce i wjezdzamy.
Widok na miasto jest fajny, ale najlepsze jest to ze znajdujesz sie nagle gdzies w wysokich gorach i mozesz po prostu isc przed siebie,wspinajac sie na kolejne szczyty. Wspinamy sie na jeden z nich, zeby tam poznac Niemke Anie i Ekwadorczyka Estebana. Sa przyjaciolmi, ona przyjechala go odwiedzic. Dalszy spacer kontynuujemy razem. Razem zjezdzamy kolejka na dol. Esteban oferuje ze odwioza nas po dom. Strasznie zalujemy ze nie poznalismy ich chociaz dzien wczesniej zeby moc razem spedzic wieczor. Wymieniamy sie mailami. I tyle. Znowu musimy zostawic dopiero co poznanych bardzo fajnych ludzi, ktorych prawdopodobnie juz nigdy wiecej nie zobaczymy. No, moze Anie. Ona tez jedzie do Peru i powiedziala ze chetnie by z nami weszla na Macchu Picchu, jesli sie zgramy terminowo.
W domu oczywiscie wita nas matka, ktora opowiada nam troche o sytuacji politycznej w Ekwadorze. Mowi, ze nie jest najlepiej. Ekwador nie jest najbardziej rozwinietym krajem w Ameryce Poludniowej, za to ceny sa tu najwyzsze. Panuje straszna korupcja. Przeklenstwem tego kraju jest obowiazek oddania glosu w wyborach. Duza czesc spolecznosci to niepismienni Indianie, ktorymi jak nietrudno zgadnac, bardzo latwo jest manipulowac. Jak mowi Maria Violetta (bo tak ma na imie) wszyscy prezydenci z ostatnich lat wlasnie w ten sposob doszli do wladzy. Wybierali ich Indianie, obalalo Quito, jak na przyklad prezydenta Gutierreza w 2004 roku, ktory ustapil wskutek niekonczacych sie demonstracji ulicznych w stolicy. Maria obawia sie ze w nastepnych wyborach, w tym roku, podobnie jak w Boliwii wygra populistyczny Indianin i wtedy dopiero sie zacznie. Nasza gospodyni podziwia Pinocheta i marzy zeby jeden z politykow ekwadorskich, ktory jest do niego podobny przejal wladze w kraju. Szanse na to jednak, jak mowi sa niewielkie. Sama ma rodzine w Stanach i stara sie tam wyemigrowac razem z Violetta. *Ameryka Poludniowa to tykajaca bomba, mi hija (moja corko). W Stanach jest wiecej wolnosci i pracy, Poza tym, wiesz... Moj brat mieszka w Las Vegas.¨ - blyska do mnie okiem Maria Violetta. Pani domu, matka, hazardzistka, Kobieta o wielu twarzach.

No comments: